Gospoda z Górki BRENNA. Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler [Ziołowa Chata]. Sprawdź MENU. Magda Gessler znowu zawitała w Beskidy. Kolejny odcinek, czwarty, Kuchennych Rewolucji zobaczymy w Brennej. Słynna restauratorka zawitała do restauracji Ziołowa Chata, którą prowadzi Pani Iwona. Do otwarcia lokalu namówili ją znajomi. Magda Gessler zawitała do urokliwego miasteczka Zawoja, położonego w Beskidach, pod Białą Górą. W kolejnym odcinku Kuchennych rewolucji próbowała pomóc właścicielom karczmy Styrnol. Bielsko-Biała Kuchenne rewolucje Magda Gessler. Magda Gessler wprowadziła do menu dawnego Bistro 43 300 nowe potrawy. "Kuchenne rewolucje" w lokalu w Bielsku-Białej będzie można zobaczyć już w najbliższy czwartek. Nazwa Bistro 43 300 pochodziła od kodu Bielska-Białej. Zaangażowanie właścicieli nie wystarczyło, żeby przyciągnąć kuchenne rewolucje śląsk. Soczyste kotlety mielone idealne na obiad. Przepis prosto od Magdy Gessler 1. Kotlety mielone to tradycyjna potrawa popularna w kuchni polskiej. Tradycyjne mielone podawane są z zasmażanymi buraczkami i purée ziemniaczanym. Jednak 26 września 2023, 13:45. prosty przepis. magda gessler. Po raz kolejny “Kuchenne Rewolucje”, program telewizyjny prowadzony przez słynną restauratorkę Magdę Gessler, zawitały do naszego miasta. Tym razem przemianie uległa mieszcząca się przy ulicy Lenartowicza restauracja “Polski Nie-Rząd”, która poza wystrojem i kartą dań uzyskała nową nazwę: “Idziemy w Góry”. Magda Gessler to barwna i charakterna postać medialna. Artystka, właścicielka kilku restauracji, ale przede wszystkim osobowość telewizyjna. Prowadząca od ponad 10 lat program Kuchenne Rewolucje, w którym pomaga restauratorom odmienić ich lokale, tak, by były atrakcyjne dla klienta. . „Kuchenne Rewolucje” to program, w którym Magda Gessler rzadko kiedy daje taryfę ulgową pracownikom restauracji, które stara się zmienić. W związku z tym personel często ma o niej średnio pozytywne mniemanie. W ostatnim odcinku kelner zdecydował się na szczere prowadząca programu przyszła do restauracji, była dla obsługującego ją Rafała dosyć oschła. Jak on to odebrał?Tym razem w ramach programu „Kuchenne Rewolucje” Magda Gessler wzięła się za wrocławską restaurację American Dream. Jak sama nazwa wskazuje, lokal specjalizuje się w kuchni charakterystycznej dla Stanów Zjednoczonych, ale podaje także dania meksykańskie. Restauratorka, by sprawdzić mniej więcej cały przekrój menu, zamówiła najbardziej rozpoznawalne potrawy: burgera, żeberka, steka oraz quesadille. Chwilę później przyjmujący jej zamówienie Rafał zdradził do kamery, że Gessler nie zażyczyła sobie żadnego z dań, które on osobiście by polecił. Zażartował więc, że ta świetnie się wstrzeliła, ale nie zamierzał się z prowadzącej śmiać. Oddał jej szacunek i pochwalił za gust. To zaskakujące, bo zwykle kelnerzy nie wypowiadają się tak miło o restauratorce, gdyż często to oni zbierają cięgi za jakość potraw, za które przecież sami nie tym wypadku mogło być zresztą podobnie, bowiem Magda Gessler nie była zadowolona w zasadzie z żadnego dania, które otrzymała. Burger był jej zdaniem zbyt biedny, żeberka nie miały takiego aromatu, jaki powinny posiadać, a stek był trudny do pogryzienia i przekrojenia. Rafał stwierdził nawet otwarcie, że jego koleżanki nie umieją przyrządzać ostatniego z dań, a on sam lepiej smaży mięso w domowych restauracja przeszła metamorfozę. Magda Gessler zadbała o to, by kuchnia amerykańska tam serwowana naprawdę odwzorowywała oryginalną. Przy okazji zmieniła też nazwę miejsca. Jeśli ktoś chce spróbować, jak teraz smakują odświeżone przez prowadzącą dania, musi udać się do „Queens Street Bar”.Zobacz post:Artykuły polecane przez redakcję Lelum:Wieczorem Krzysztof Cugowski przekazał nowinę. Niespodziewane wieści dla widzów TVN Właśnie się zaczęło, dramatyczny przekaz podczas Polsat SuperHit Festiwal. Widzowie oniemieliKatarzyna Skrzynecka z nową twarzą. Duże usta, mniejszy nos, zero zmarszczek. „Lusterko zalepię taśmą” ŁÓDŹ RESTAURACJA MONTENEGRO [MENU, CENY, OPINIE] MONTENEGRO PO KUCHENNYCH REWOLUCJACH MAGDA GESSLER Paweł ŁachetaPrzy ul. Wólczańskiej 51 w Łodzi mieści się restauracja Montenegro - kolejny cel kulinarnych podróży Magdy Gessler i ekipy Kuchennych Rewolucji. Jak przebiegły Kuchenne Rewolucje w łódzkim lokalu. Jak zmienił sie wystrój Montenegro? jakie zmiany widoczne są w menu lokalu? Jakie Magda Gessler zaproponowała ceny? Przede wszystkim jak nowa restauracja Montenegro podoba się łodzianom? Na te wszystkie pytania odpowiedzi udzieli czwartkowy odcinek Kuchennych Rewolucji...RESTAURACJA MONTENEGRO ŁÓDŹ MENU, CENYRyby i owoce morzaDorada grillowana na sosie limonkowo-pomarańczowym podawana z pieczonymi ziemniakami W CENIE 34 ZŁ Krewetki w sosie pomidorowym zapiekane serami W CENIE 45 ZŁ Półmisek owoców morza (serwowany z ryżem lub ziemniakami ze szpinakiem) W CENIE 180 ZŁ OKOŃ MORSKI W CENIE 36 ZŁ RESTAURACJA MONTENEGRO ŁÓDŹ MENU, CENYMięsa z grillaPaluchy z mięsa wołowo-jagnięcego podawane z lepinją i ajvarem W CENIE 24 Zł Bryzol z mięsa wołowego z cebulą podawane z lepinją i ajvarem W CENIE 26 ZŁ MEŠANO MESO SA GRILLA „MONTENEGRO” (dla 2-3 osób W CENIE 119 zł) Różne rodzaje mięs grillowanych + bukiet surówek + pieczone ziemniaki lub frytki ( DLA 2-3 OSÓB W CENIE 119 ZŁ) Jagnięcina zapiekana serami, serwowana z pieczonym ziemniakiem nadziewanym ajvarem i sałatką szopską W CENIE 45 ZŁ Cielęcina w mleku pieczona + bukiet surówek + pieczone ziemniaki (DLA 4 OSÓB W CENIE 160 ZŁ) RESTAURACJA MONTENEGRO ŁÓDŹ MENU, CENYMięsa w sosiePapryka faszerowana mięsem i ryżem W CENIE 30 ZŁ Potrawka warzywna po bałkańsku W CENIE 22 ZŁ ŁÓDŹ: MONTENEGRO PO KUCHENNYCH REWOLUCJACH [MENU, CENY, OPINIE]SałatkiPomidor, cebula, ogórek zielony, papryka, oliwki,oliwa z oliwek, ocet winny W CENIE 12 ZŁ Pomidor, cebula, ogórek zielony, papryka słodka i ostra, biały ser, oliwa, ocet winny W CENIE 12 ZŁ sałata,pomidor,ogórek zielony,papryka,cebula,,oliwki,krewetki duszone w sosie musztardowo miodowym W CENIE 14 ZŁ ŁÓDŹ: MONTENEGRO PO KUCHENNYCH REWOLUCJACH [MENU, CENY, OPINIE]DodatkiZiemniaki pieczone W CENIE 5ZŁ Frytki W CENIE 6 zł Ryż ze szpinakiem W CENIE 6ZŁ RYŻ W CENIE 4 ZŁ Bukiet surówek W CENIE 6 ZŁ RESTAURACJA MONTENEGRO ŁÓDŹ MENU, CENYDeserYLody z bitą śmietaną i owocami W CENIE 12 ZŁ Bałkańskie ciasto z orzechami W CENIE 12 ZŁ pita z jabłkiem i lodami waniliowymi W CENIE 13 ZŁ Magda Gessler opublikowała krótkie nagranie na Instagramie, w którym zdradziła, co niemal zawsze towarzyszy jej w podróży. Dzięki temu na pokładzie samolotu unika kulinarnych nieporozumień. Magda Gessler od dziesięciu lat stoi na czele „Kuchennych rewolucji”. Wyciąga pomocną dłoń w kierunku właścicieli podupadających lokali gastronomicznych. Dzięki jej pomocy, w ciągu kilku dni, niektóre miejsca odzyskują dawny blask. Niestety nie wszystkie. Są też takie, które nie przetrwały zmian wprowadzonych przez restauratorkę. Porażka restauracji po „Kuchennych Rewolucjach”. Dlaczego je zamknięto?Nie tylko Gessler, ale także jej dzieci poszły w jej ślady. Tadeusz i Lara są związani z biznesami branży gastronomicznej. Dzieci Magdy Gessler poszły w ślady znanej mamy? Sprawdziliśmy, czym się zajmująMagda Gessler: co zabiera ze sobą w podróż? Ujawniła jeden ze swoich sekretówMagda Gessler aktywnie działa na Instagramie, gdzie regularnie publikuje nowe treści. Tak jak niedawno, gdy poinformowała, że wybrała się w podróż. Zdradziła, że zebrała ze sobą cytrynę. Dzięki temu na pokładzie udaje jej się uniknąć nieprzyjemnych Jak lecę samolotem i dostaje łososia, gdzie nie ma cytryny, to zawsze ze sobą zabieram jedną cytrynę, żeby ten łosoś naprawdę smakował tak, jak go lubię, bo wędzony łosoś bez cytryny wydaje mi się bardzo mdły — ujawniła restauratorka w sieci. - [...] W samolocie dostajemy bardzo dobrego łososia, ale bez cytryny, więc pamiętajcie, przed lotem warto ją schować do nie pozostawili wpisu bez reakcji. W komentarzach doceniają fakt, że restauratorka jest zawsze przygotowana. Uwielbiam cytryny i Ciebie Kochana. Zawsze przygotowana. Super nagranie Pani Magdo i ta cytryna. Cytryna pięknie komponuje się z tymi cudnymi białymi goździkami. W galerii publikujemy więcej zdjęć, które pojawiły się na Instagramie Magdy ofertyMateriały promocyjne partnera Pewnego pięknego weekendu, gdy mój syn Aleksander osiągnął wiek 13 tygodni został zabrany na swoją pierwszą poważną podróż… przewodnią ideą tej wycieczki było podążać śladami Magdy Gessler w Poznaniu. Ponieważ dość często oglądamy jej program, a że żadnych knajp po „Kuchennych Rewolucjach” na naszej wichurze nie mamy to stwierdziliśmy, że trzeba sprawdzić czy rzeczywiście jest tak dobrze jak u mamy. Dodatkową atrakcją wyjazdu były „Targi Piwa”, ale wszystko w swoim czasie. Poznań zastaliśmy rozkopany, ale miejsce naszego pobytu było widoczne z kilometra, więc wystarczyło tylko zaparkować i zameldować się w hotelu. Ze względu na lokalizację wybraliśmy hotel Mercure w centrum Poznania – było blisko do każdej atrakcji, knajp, które nas interesowały, oraz na rynek i do galerii handlowych. Dodatkowo hotel był świetnie przygotowany na odwiedziny z małym dzieckiem. Hotel Mercury w którym zatrzymaliśmy się. Rejestracja przebiegła szybko i sprawnie, na miejscu zostaliśmy poinformowani, że mamy jeszcze saunę i fitness do naszej dyspozycji lecz nie skorzystaliśmy z tej przyjemności ponieważ oboje zapomnieliśmy „strojów specjalnych na tą okazję”. Pokój, w którym szybko się zadomowiliśmy miał bardzo wysoki standard i przygotowane wygodne łóżeczko dla Młodego, więc na szybkości pielucha została zmieniona (nowy obowiązek w podróży – inni ładują Ipody, zgrywają zdjęcia, a drudzy zmieniają pieluchy). Pit-stop w oczekiwaniu na zmianę pieluchy 🙂 Spakowaliśmy wszystko, co było potrzebne na dłuższe zwiedzanie i udaliśmy się do „Baru Metka”. Był to nasz pierwszy punkt na mapie zwiedzania. Zdziwieniem moim było to, że lokal o godzinie 14 był pełen, a na drzwiach wisiała karta, że od 17 rezerwacja lokalu. Powiedziałem do Mileny, że jedzenie musi tu być niesamowite, że aż tyle osób siedzi. Obiecaliśmy wrócić do „Metki” nazajutrz i udaliśmy się na ul. Roosvelta podążając w stronę dworca Głównego w Poznaniu, ale po drodze trafiliśmy na Targi Piwa… Jak sama nazwa wskazuje. Wejście zobowiązuje. Zareagowałem krótkim „oooo”, Aleksander długim „uuuuu”. Wejście było za darmo, ochroniarze bardzo mili i pomocni, a na samych tragach mnóstwo pozytywnej energii, miłości do piwa oraz pełna kultura. Stoiska były wypełnione butelkami piw od małych browarów, aż po marki światowe. Nic tylko kupować. Więc kupowałem, a Olo w tym czasie pił swoje piwo czyli mleko. Na Targach. Polecam „Atak Chmielu” Po wyjściu z „Targów Piwa” skierowaliśmy się ulicą Stanisława Matyi, wzdłuż dworca podziwiając jego wieczorną iluminację, aż dotarliśmy do największego centrum handlowego w Poznaniu „Stary Browar”, które minęliśmy cały czas kierując się w stronę rynku. Dochodziła już godzina siedemnasta, a my byliśmy dalej bez obiadu. Nie pozostało nam nic innego jak iść śladami Magdy Gessler w Poznaniu. Dotarliśmy do lokalu „Bazylia i Oregano”, który był w programie jeszcze w tym roku, więc jest najświeższym lokalem w mieście po rewolucji. Mieliśmy bardzo duże szczęście ponieważ znaleźliśmy ostatni wolny stolik. Miejsca było nawet sporo na Harleya Ola, więc wózek zaparkował obok stołu. Sam wystrój świeży, rodem z „Kuchennych Rewolucji”. Knajpa wypełniona była ludźmi, w miedzy czasie schodzili się kolejni klienci odebrać swoją rezerwację. Na ścianie obok baru wisiało zdjęcie Magdy Gessler z właścicielem lokalu i z podpisem aby jedzonko było pyszne. Wejście do lokalu. W oczekiwaniu na rewolucję W trakcie rewolucji Otwierając menu dało się wyczuć, że zostało w nie włożone dużo pracy – było ono eleganckie i przejrzyste, niestety ceny nie na kieszeń przeciętnego Kowalskiego. Zamówiliśmy przystawkę w postaci grzanek ze szparagami i włoskim serem oraz pizze Capriciosse. Grzanki wyglądały apetycznie, niestety szparagi były przejrzałe i zbyt długo trzymane w piekarniku przez to w smaku były nijakie i włókniste. Jeśli chodzi o pizzę to mogę się czepić tylko jednej rzeczy – dlaczego szynka była konserwowa? A jeśli nie była to dlaczego miała smak szynki z konserwy prosto z sieci marketów EKO? Żebym nie wyszedł na malkontenta napiszę też o pozytywnych stronach lokalu „Bazylia i Oregano”. Obsługa bardzo uprzejma – spytała się nas czy potrzebna jest pomoc przy zniesieniu wózka, krótki czas oczekiwania na obsługę oraz zamówione potrawy, jedzenie było dobre, ale szczerze mówiąc spodziewałem się większego „wow”. Koszt przystawki, pizzy oraz dwóch coli 47 zł. Rynek nocą. Rynek w dzień Po wyjściu z lokalu byliśmy naładowani energią i ruszyliśmy na poznański rynek, który mi się bardzo podobał i na pewno będziemy chcieli tam wrócić jak tylko zrobi się cieplej. Co druga knajpa na rynku nazywa się „pijalnia wódki, pijalnia piwa albo pijalnia wódki i piwa”. W sobotni chłodny wieczór na poznańskim rynku było dużo osób. Dało się wyczuć, że jest weekend, po prostu ludzie się bawili, a myśmy powolutku zaczęli zmierzać w stronę hotelu Mercure, by odpocząć po długim dniu. Młody podróżnik, nie płacze, nie narzeka, obserwuje i się delektuje. Droga do hotelu nie była długa. Jest on zlokalizowany bardzo blisko centrum miasta, dodatkowo na jednej z głównych ulic więc dostęp do niego jest łatwy. W pokoju mieliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy – minibarek wypełniony po brzegi napojami oraz rogaliki poznańskie, które czekały tylko na ich skonsumowanie… i się doczekały. Człowiek mógł odpocząć po całym dniu podróży połączonym ze zwiedzaniem. Łóżko było duże i miało w sobie schowany magnes na ludzi, bo nie dało się z niego wstać takie było wygodne. Po kąpieli i nakarmieniu Aleksandra, kiedy on sobie już słodko spał, przyszedł czas na odpoczynek mamy i taty. Leżeliśmy sobie beztrosko na najbardziej wygodnym łóżku świata degustując nabytek zakupiony na targach piwnych. W końcu nastał późny wieczór i przyszła pora na test łazienki. Nie chcę się za długo rozpisywać ale żałuję, że nie mamy takiej w domu. Muszę też przyznać, że zapomniałem spakować kosmetyki, ale hotel był przygotowany na taką ewentualność i mnie poratował wszystkim, co jest potrzebne do codziennej higieny. Wstaliśmy rano, o Olowej porze czyli jakaś ponieważ mały jest wtedy najbardziej aktywny i odgłosy jakie z siebie wydaje uniemożliwiają dalszy sen, więc człowiek idzie do niego i jakoś próbuje się z nim dogadać w stylu: „Olo co tam?” – „Uuuuuu” – odpowiada . „Może zdrzemniesz się chwilkę jeszcze?” – „uuuuuuIIIIiaaaa…. Hau” czyli nie. Po porannej toalecie trzeba było się wybrać do bufetu na upolowanie śniadania. Obsługa była miła, zapytała czy nie chcemy specjalności szefa kuchni w postaci jajecznicy z szynką. Nie pozostało nic innego jak tylko się zgodzić i spróbować. Jajecznica była dobra, na bufecie niczego nie brakowało, starannie chodziłem i brałem dokładki ponieważ czekał nas ponownie długi dzień. Hotelowy bufet Po śniadaniu szybko się spakowaliśmy i poszliśmy obejrzeć ponownie rynek, tylko tym razem za dnia. Jak na niedzielę rano, tłumów nie było, zwłaszcza, że jest to trzeci największy rynek w Polsce. Najważniejsze, że dało się wyczuć poznański klimat. Chodziliśmy od rzeźby do rzeźby, oglądaliśmy kamienice, które zostały odbudowane po II Wojnie Światowej, przechadzaliśmy się bocznymi uliczkami odkrywając ich zakamarki i tak czas zleciał, trzeba było wracać do hotelu i zrobić tak zwany check-out. Atak gigantycznej żyrafy na stary rynek Nasze rzeczy były spakowane więc wyprowadzka była kwestią minut, na recepcji oddaliśmy komplet kluczy, pogodne recepcjonistki spytały czy nasz pobyt w hotelu się podobał, na co z uśmiechem oboje odpowiedzieliśmy, że tak i ruszyliśmy do samochodu wpakować torby do bagażnika. Ostatnie pakowanie przed wyruszeniem. Po załadowaniu samochodu, pozostała ostatnia rzecz do zrobienia, mianowicie odwiedzenie „Baru Metka”, do którego poprzedniego dnia się nie dostaliśmy bo był zapełniony. Tym razem zbliżała się godzina 13 i trzeba było zjeść obiad przed ruszeniem w drogę, więc ruszyliśmy dalej śladami Magdy Gessler w Poznaniu . Bar Metka Po paru minutach dotarliśmy do lokalu, znieśliśmy wózek po schodach i zadomowiliśmy się w drugiej sali lokalu. Zauważyłem, że byliśmy jedynymi klientami. Kelnerka dała nam karty, które były krótkie, treściwe i w nie najlepszej kondycji. Wybierając potrawy w tle leciał kanał TVP Historia i program z „II Wojny Światowej”, który oglądał właściciel lokalu 15 metrów dalej. Ja zamówiłem żurek oraz pierogi z kapustą, Milena chciała zupę ziemniaczaną ale jej nie było, więc zamówiła wątróbkę z jabłkami – w tle dalej leciał program wojenny. Żurek przyszedł dość szybko, aż za szybko – był letni i raczej powinien nazywać się zupą kiełbasianą ponieważ tylko ona tam pływała Żurek Śladami Magdy Gessler w Poznaniu . W międzyczasie relacja z telewizora robiła się coraz bardziej smakowita, gdzie pewien świadek bombardowania stwierdził „że pies zjadał zwłoki kobiety, po czym on poznał, że to są zwłoki kobiety? bo miała piersi” I tutaj na serio i całkiem poważnie: w „Barze Metka” można jeść obiad i naoglądać się ludzkich zwłok i posłuchać o ich rozkładaniu. Duży nietakt jak na lokal gastronomiczny, ale świadczy to tylko o ignorancji właściciela, przecież nie wchodzę mu do domu na siłę tylko do jego lokalu, gdzie mam się czuć jak gość. Drugie danie było jeszcze gorsze od żurku. Tak, porcje były duże i tanie, ale jakość pierogów była porażająca, z pięciu sztuk na siłę wcisnąłem cztery, a kapusty nie tknąłem. Milena miała gorzej – jej wątróbka była spalona z każdej możliwej strony, prezentowała się jak poćwiartowany język krowy, do tego pachniała starym garnkiem albo olejem (albo tym i tym z poprzedniego tygodnia, muchy latające dookoła stołu były najwidoczniej gratis). Rachunek wyniósł 37 zł – mogę jeszcze dodać, że światło w lokalu zostało włączone dopiero jak przyszła większa liczba osób, a napoje zostały nalane za barem, a o ile pamiętam w każdej szanującej się knajpie do obiadu kelner przynosi butelkę i napełnia ją przy gościu. To wszystko, co mam do powiedzenia na temat jedzenia w tym lokalu, może się sprawdza bardziej jako pub i leją tam najlepsze piwo w mieście, ale raczej nie zamierzam wracać do Baru Metka. Podsumowując weekend „Śladami Magdy Gessler” nie zawsze było smacznie jak u mamy, ale reklama w programie jak widać działa. Z tego co widziałem nie tylko ja byłem ciekaw jak serwują w lokalach po jej rewolucji , lecz następnym razem zjem większe śniadanie w hotelu zamiast przeprowadzać eksperymenty gastronomiczne. Z pozdrowieniami prosto z Poznania. Powiązane posty W 9. odcinku "Kuchennych rewolucji" Magda Gessler zawitała do Miastka. Mieści się tam Kawiarnia Marysieńka, prowadzona przez małżeństwo Dorotę i Marka. Czy słynnej restauratorce udało się stworzyć przytulny lokal, chętnie odwiedzany przez klientów?Miastko to dziesięciotysięczna miejscowość leżąca na Pomorzu. Wokół jeziora i lasy, na miejscu nieco historii. Okolica idealna do odpoczynku na łonie natury, z dala od powszechnego miejskiego zgiełku. Wśród zabudowań kryje się niepozorna kawiarnia Marysieńka. Dorota i Marek prowadzą restaurację już od przeszło 25 lat i chociaż początkowo miejsce cieszyło się popularnością, z czasem klienci przestali je odwiedzać: - Kiedyś to miejsce tętniło życiem. Było tych imprez, wesel, tego wszystkiego – przyznał właściciel Marek. Nie brakowało również imprez zrzeszających pasjonatów rzutków. Chociaż wszystko szło jak z płatka, nagle przestało "się kręcić".Właściciele pracują w restauracji sami, co sprawia, że Marek siedzi w niej od 5:00 do 20:00. Pali w piecu, sprząta, gotuje i podaje do stołów. Nie ma możliwości wzięcia dnia wolnego, bo brakuje kogoś, kto zastąpiłby go w wykonywaniu licznych obowiązków. - Niestety, psychicznie człowiek jest w stanie wiele wytrzymać, ale wszystko ma swoje granice. Ja już ich nie mam – powiedziała właścicielka Dorota. – To się tak nie da. Człowiek się wypala. I po co wstawać? Żeby tylko pracować, pracować, pracować i nic więcej? To nie jest życie. Małżeństwo z nadzieją czekało na rewolucję Magdy Tu tak śmierdzi, że ja nie mogę wejść. Acetonem albo butaprenem. Co za świństwo – zauważyła tuż po wejściu do restauracji Magda Gessler, po czym poprosiła o pozostawienie otwartych drzwi i wywietrzenie pomieszczenia. Następnie poprosiła o ciastko, ale okazało się, że restauracja mimo swojej nazwy nie ma w menu nic kawiarnianego, a jedynie zestawy obiadowe. W takim wypadku restauratorka poprosiła o pierogi ruskie, kotleta schabowego, placki ziemniaczane oraz zapiekankę. Jednak mimo wielkiego banneru, reklamującego to ostatnie z dań, okazało się, że w Marysieńce nie można go zjeść. - Co za idiotyzm – skwitowała trakcie oczekiwania na posiłek, restauratorka złożyła jeszcze jedno zamówienie. Tym razem poprosiła o śrubokręt i młotek, po czym zabrała się za odkręcanie tablicy znajdującej się tuż obok wejścia do budynku. Właściciel pośpieszył jej z pomocą i wspólnie odczepili nieaktualny baner. Kiedy przyszła kolej na pierogi, Magda Gessler bardzo się rozczarowała: - Jeszcze jedna bylejakość. Schabowy nie uratował reputacji Marysieńki. Sytuacje poprawił placek ziemniaczany, który został uznany za smaczny. Magda Gessler i jej przepis na sukces. "Wszyscy postrzegają mnie jako osobę, która ma farta"Rewolucja Magdy GesslerMagda Gessler postanowiła porozmawiać z właścicielami kawiarenki. W trakcie dyskusji wyszło na jaw, że restauracja tonie w długach, a małżonkowie przechodzą kryzys spowodowany brakiem czasu dla siebie oraz problemami finansami. Okazało się, że Dorota, jako szef kuchni i pracownik restauracji, nie otrzymuje żadnej pensji, a jest zmuszona prosić męża o pieniądze, jeśli chce coś kupić. Magda Gessler uznała tę sytuację za niedopuszczalną. Kuchnia, znajdująca się w piwnicy restauracji, okazała się niebywale czysta i zadbana, co zdecydowanie zdziwiło restauratorkę. Kawiarnia Marysieńka zmieniła się w bistro "Tajemniczy staw"Następnego dnia po kawiarni nie było już śladu, a jej miejsce zastąpiło bistro "Tajemniczy staw", w którym oprócz ryb, dziczyzny, placków ziemniaczanych, gulaszu i grzybów kupić można również produkty regionalnych przedsiębiorców. Wystrój lokalu zmienił się diametralnie, a ściany z ponurych beży, zyskały kolor pogodnych błękitów, które naturalnie przywodzą na myśl wodę, a tym samym kojarzą się ze stawami. Praca z Magdą Gessler wiele nauczyła personel bistra: - Nie ukrywam, że było ciężko, ale mam nadzieję, że poprawimy te wszystkie błędy, które Pani Magda nam powiedziała. Człowiek uczy się na błędach – przyznał w programie z oczekiwaniami zmiany oczarowały gości, którzy doceniali nie tylko wygląd lokalu, ale przede wszystkim smaczne jedzenie. Po dwóch miesiącach Magda Gessler odwiedziła ponownie "Tajemniczy staw" i była pozytywnie zaskoczona. Mimo drobnych niedociągnięć przy gulaszu z dziczyzny, nie miała żadnych uwag. Szczególnie jednak ucieszyła ją relacja właścicieli, którzy zaczęli w końcu żyć jak prawdziwe małżeństwo, ceniąc się przy tym wzajemnie. Zobacz także:Autor:Milena JaworskaŹródło zdjęcia głównego:

kuchenne podróże magdy gessler